-
Oferta od
osoby prywatnej
-
Stan
używane
-
Rok wydania
1985
-
Okładka
miękka
-
ISBN
8308012248
-
Tematyka
biografie, wspomnienia
Wydawnictwo Literackie
seria tatrzańska
wydanie I, Kraków 1985
miękka okładka, 116 stron
okładkę projektował Andrzej Darowski
„Zakopiańskie wspominki” Mariana Maurizio-Abramowicza to książka o wyjątkowym ciężarze gatunkowym – nie tyle zbiór anegdot, ile literacki portret przedwojennego Zakopanego widziany oczami dziecka i młodzieńca. Autor wychowany w willi „Pod Jedlami”, w sąsiedztwie Pawlikowskich, miał niecodzienną perspektywę: z jednej strony podglądał codzienność górali i ich surowe, oszczędne życie, z drugiej – obserwował artystyczne spotkania inteligencji i bohemy, które zjeżdżały pod Tatry niczym do letniego salonu. To połączenie nadaje jego narracji smak nie do podrobienia – łączy ją swojskość pasterskich hal z dystyngowaną atmosferą zakopiańskich salonów, gdzie rozmowy o literaturze i sztuce mieszały się z opowieściami o narciarskich wyczynach i tatrzańskich mitach.
Najciekawsze w tej książce jest to, że Maurizio-Abramowicz pisze wspomnienia z dystansu czasu i przestrzeni – emigranta, który Polskę opuścił w 1939 roku. Ta perspektywa sprawia, że jego narracja ma w sobie nutę goryczy i nostalgii. Góry opisane w rozdziałach takich jak „Tatrzańskie zwidy” czy „Barwne postaci zakopiańskie” jawią się nie tylko jako miejsce młodzieńczych przygód, ale jako utracony raj, do którego nie ma powrotu. Spotykamy tu znane postacie – lekarzy, przewodników, malarzy – ale nie w suchych biogramach, tylko w krótkich, ciepłych szkicach, które odsłaniają ich ludzkie oblicze. Autor potrafi przywołać atmosferę schronisk i śpiewów przy ognisku równie sugestywnie, co obrazy mgły nad Giewontem czy szelest nart na skrzypiącym śniegu.
„Zakopiańskie wspominki” należą do serii tatrzańskiej Wydawnictwa Literackiego, gdzie sąsiadują z dziełami Struga, Goetla czy Witkiewicza. Nie jest to literatura wysokiego lotu, lecz świadectwo epoki – cenne źródło do poznania obyczajowości i codzienności Zakopanego pierwszej połowy XX wieku. Dla miłośników historii Podhala książka jest jak fotografia z rodzinnego albumu: może lekko wyblakła, może niepozbawiona subiektywizmu, ale przez to bardziej prawdziwa. Abramowicz pisze jak ktoś, kto nie tylko znał góry i ludzi, lecz wciąż nosił ich w pamięci jako fundament własnej tożsamości.